Dużą rolę w powstaniu znanych nam dziś form płatności odegrała ludzka ufność, a raczej chęć znalezienia bezpiecznych rozwiązań. Dzisiejsze banknoty są wiarygodnym środkiem płatniczym. Mając kawałek papieru z nadrukiem Banku Centralnego i wizerunkiem jednego z polskich królów, mamy również pewność, że wymienimy pieniądz na dowolne dobro.
Nie zawsze tak było. W połowie XVII wieku w obiegu znalazły się kwity, które przypominały dzisiejsze banknoty. Kwity były wydawane przez różne banki.
Instytucje potwierdzały w ten sposób, że ulokowane w sejfie srebro lub złoto może być w dowolnym momencie odebrane. Kwity można było oddać komuś innemu, np. w ramach transakcji.
Nie było sensu przekazywania sztabek złota i srebra, jeśli można było przekazać sam papier potwierdzający własność. Właścicieli kwitów było wielu, ale tylko niektórzy zgłaszali się po odbiór ulokowanych w bankowym sejfie oszczędności. Bankierzy nauczyli się, że złotem mogą dowolnie obracać, a w sejfie wystarczy im jedynie niewielka rezerwa – w końcu prawdopodobieństwo, że wszyscy klienci naraz przyjdą po odbiór oszczędności było bardzo małe.
W ten sposób powstała również pokusa oszustw – bankowcy mogli wystawiać kwity bez pokrycia. Aby opanować sytuację w niektórych krajach prawnie ograniczono możliwość wydawania not i kwitów lub tworzono Banki Centralne, które zajmowały się emisją podobnych papierów wartościowych. Zaufanie do państwowej instytucji było największe, bo krył się za nią autorytet władzy, więc najchętniej obracało właśnie kwitami wydawanymi przez Bank Centralny.